Osoby z depresją rzadko same proszą o pomoc

Logo Bonifraterskiego Centrum Medycznego.

BCM

28 lutego 2024

psycholog

Rozmowa z Katarzyną Mikinką, psychologiem ze Szpitala Zakonu Bonifratrów w Łodzi.

Brak energii, zadowolenia z życia, bezsenność albo ucieczka w sen, lęki, poczucie winy, beznadziei, niepokój, smutek – tak może się objawiać depresja. Które z objawów tej choroby są najczęstsze, dotykają największej liczby osób, u których rozpoznano depresję?

Najczęściej spotykanymi objawami depresji są: długotrwale obniżony nastrój, apatia, utrata zainteresowań i poczucia satysfakcji z podejmowanych działań, które wcześniej dostarczały nam zadowolenia i poczucia spełnienia. Pojawia się także osłabienie pamięci, koncentracji i uwagi, brak energii.

Powiedziała Pani o długotrwałym występowaniu tych objawów – czy mogą one się nasilać?

Mogą i gdy tak jest, pojawiają się kolejne: negatywny obraz własnej osoby, poczucie winy i małej wartości. Często osoby, które tego doświadczają nie zdają sobie sprawy z tego, co się z nimi dzieje, długo nie identyfikują swoich objawów jako choroby, co potęguje w nich poczucie winy z powodu nieradzenia sobie. Często towarzyszą im pesymistyczne myśli, utrata nadziei, negatywne widzenie przyszłości. U niektórych osób mogą pojawiać się myśli o śmierci lub myśli i tendencje samobójcze. Nie wszystkie z tych objawów muszą występować u każdej osoby cierpiącej z powodu depresji, najczęściej występują one pojedynczo. Depresja może także ukrywać się pod pewnymi maskami objawów somatycznych, fizycznych. Wówczas mamy do czynienia z depresją maskowaną, kiedy głównymi, a często jedynymi objawami będą właśnie dolegliwości fizyczne, między innymi bóle serca, głowy, brzucha, karku, kłucie w klatce piersiowej, nagłe zmiany ciśnienia krwi. Często pojawiają się problemy z odżywianiem  (utrata apetytu i spadek masy ciała lub odwrotnie – przybranie na wadze), trudności ze snem (bezsenność lub nadmierna senność), zaburzenia seksualne (utrata popędu), ciągłe uczucie wyczerpania, zmęczenia fizycznego, spowolnienie. Czasami depresja ukrywa się pod nadużywaniem alkoholu, leków albo kompulsywnymi zakupami (zakupoholizm).

Wielu z nas wydaje się, że umielibyśmy rozpoznać depresję u siebie, bliskich czy znajomych, ale niestety zwykle mamy z tym kłopot. Lekceważymy objawy, udzielmy sobie i innym rad w stylu: ”weź się w garść”. Co powinno nas zaalarmować, podpowiedzieć, że to nie jest tylko chwilowe złe samopoczucie?

Dla każdego, kto odczuwa któryś z wymienionych wcześniej objawów  lub osób, które widzą je u bliskich czy znajomych, alarmujący powinien być moment, gdy spostrzegamy trudności z podejmowaniem codziennych czynności, wykonywaniem obowiązków domowych lub zawodowych, które dotychczas nie sprawiały żadnych kłopotów. Widzę, że ja lub osoba, u której zauważam te objawy, zaczyna  izolować się od otoczenia, bywa drażliwa, nerwowa w kontakcie z bliskimi. Trzeba wtedy rozmawiać z bliskimi, przyjaciółmi, wspierać ich lub szukać u nich wsparcia, także w podjęciu decyzji o skorzystaniu z pomocy specjalisty, lekarza psychiatry. Ale pamiętajmy, że nie każdy odczuwany smutek czy przygnębienie w reakcji na różne życiowe trudności bądź wydarzenia będzie depresją. To, że pojawiają się w nas trudne emocje lub odczuwamy niekiedy obniżenie nastroju jest normlane i może pojawiać się przejściowo u każdego z nas. O depresji mówimy wtedy, gdy jej objawy utrzymują się praktycznie codziennie przez okres co najmniej dwóch tygodni oraz gdy ograniczają one funkcjonowanie rodzinne, zawodowe, społeczne.

Depresja była przez całe lata uważana za „chorobą wstydliwą” – tak postrzegała ją większość Polaków, bardzo wielu nadal nie wyobraża sobie na przykład wizyty u psychiatry. Ale o depresji ostatnio mówi się coraz więcej, głośniej – czy to zmienia nasze podejście do tej choroby?

Powoli zmienia. Przyczyniają się do tego liczne kampanie społeczne, w które często zaangażowani nie tylko specjaliści, ale także znani ludzie: aktorzy, piosenkarze, dziennikarze. Dzielą się oni historiami związanymi z depresją własną lub bliskich. Są to opowieści poruszające, pokazujące niestety pewną demokratyczność depresji, czyli fakt, że może ona dotknąć każdego, bez względu na wiek, płeć, status społeczny, liczbę znajomych w mediach społecznościowych. Są to ważne i potrzebne akcje, które pomagają lepiej zrozumieć tę chorobę oraz edukują, jak pomagać ludziom, którzy na nią cierpią. Bo to właśnie edukacja społeczeństwa jest niezwykle istotna, jeśli chodzi o temat depresji, a w tej edukacji wyróżniłabym dwa obszary: ten dotyczący dostrzegania i rozpoznawania objawów depresji u siebie lub u osób w otoczeniu, a także pomagania tym, którzy mierzą się z tą chorobą.

Kto jest bardziej narażony na depresję, kogo dotyka częściej?

Bardziej narażone na depresję są kobiety niż mężczyźni, ryzyko zachorowania u kobiet jest dwukrotnie większe. Ryzyko zachorowania na depresję rośnie z wiekiem, najczęściej dotyka osoby po 40. roku życia, a u osób po 65. roku życia jest jednym z większych pośród wszystkich grup wiekowych. Niestety, w tej ostatniej grupie wiekowej poziom świadomości i wiedzy na temat depresji jest jednym z mniejszych. W moim odczuciu grupa ta jest także najmniej zaopiekowana, jeśli chodzi o poszerzanie świadomości dotyczącej depresji, leczenia tej choroby oraz oferowaną pomoc. Wiele natomiast dzieje się ostatnio, jeśli chodzi o problem depresji w grupie dzieci i młodzieży. Programy telewizyjne, artykuły, książki alarmują, że ta grupa społeczna jest mocno zagrożona tą chorobą, podkreśla się, jak istotna jest tu czujność i uważność dorosłych, aby przyjść dzieciom z pomocą. Generalnie, jak mówiłam, coraz więcej mówi się na temat zdrowia psychicznego, w tym także o depresji, co sprawia, że coraz więcej osób mających problemy ze zdrowiem psychicznym zaczyna chętniej korzystać z farmakoterapii i psychoterapii.

Chce Pani powiedzieć, że wizyta u psychologa nie jest już kojarzona z czymś, co należy ukrywać? Wyszliśmy już poza ten stereotyp, widzimy korzyści, jakie może nam dać wsparcie psychologa?

Obserwuję, że częste kiedyś społeczne postrzeganie psychologa jako „specjalisty od wariatów” znacznie zmieniło się na przestrzeni ostatnich lat. Niegdyś kontakt z psychologiem rodził opór, wstyd, ludzie obawiali się stygmatyzacji, oceny otoczenia, postrzegali korzystanie z takiej pomocy jako wyraz słabości czy nieradzenia sobie. Dużą zmianę w tej optyce przyniosła pandemia będąca bardzo kryzysowym czasem dla wszystkich. Długotrwałe poczucie zagrożenia oraz izolacja społeczna stały się wyzwalaczem dla problemów takich jak depresja, zaburzenia lękowe i nerwicowe. To właśnie wtedy zaczęto częściej sięgać po pomoc psychologów. Upowszechniła się także forma konsultacji online, co pozwala sięgnąć po wsparcie większej liczbie osób, z miejsc, gdzie pomoc stacjonarna nie zawsze jest dostępna. I owszem, psycholog jest coraz częściej kojarzony ze wsparciem, a jego pomoc ma coraz częściej pozytywną ocenę społeczeństwa i postrzegana jest jako skuteczna i potrzebna. Wizyta u psychologa jest wyrazem dbania o siebie i swoje zdrowie. Myślę, że ten pozytywny trend wiąże się także z większym uznaniem zdrowia psychicznego, jako równie ważnego jak zdrowie fizyczne i składającego się na całość naszego dobrostanu, a nie tylko jako marginalnego aspektu naszego funkcjonowania.

Wspomniała Pani o tym, jak ważne dla osoby cierpiącej na depresję jest wsparcie bliskich i przyjaciół. Na co szczególnie powinniśmy zwrócić uwagę, jeśli chcemy naprawdę pomóc, a nie zaszkodzić komuś, kto zmaga się z depresją?

Myślę, że kluczowym aspektem wspierania osób cierpiących na depresję jest traktowanie ich z troską i powagą. Na szczęście coraz rzadziej, bywa jeszcze obecny mit, że depresja to pewna chandra, oznaka lenistwa, niechcenia, myślenia, że gdyby tylko nasz bliski w depresji postarał się, wykazał odrobinę dobrej woli, a może nawet zmusił się, to na pewno poczułby się lepiej i objawy szybko ustąpiłyby w myśl maksymy, że grunt to „wzięcie się w garść” i pozytywne myślenie. Taki sposób traktowania osoby z depresją w rzeczywistości może wyrządzić więcej szkody niż pożytku. Atmosfera przymusu, ponaglania osoby z depresją, angażowanie jej na siłę w różne sprawy, rozweselanie skutkuje tym, że chorzy mogą wzmacniać swoje przekonania o byciu niewystarczającym, nieudolnym, zawadzającym. Pomocne i ważne są obecność, czasem nawet bezsłowne towarzyszenie choremu, gotowość do wysłuchania jego lęków i problemów, łagodne zachęcanie do prostych, podstawowych aktywności, jak na przykład krótki spacer, wspólne obejrzenie filmu, wykonanie prostych prac domowych. Bywa, że osoby chorujące na depresję reagują niechęcią lub nawet złością na oferowaną przez nas pomoc. Ważna jest świadomość, że nie są to uczucia skierowane przeciwko nam, a po prostu objawy choroby. Kluczowa będzie wtedy cierpliwość i wyrozumiałość, być może chory skorzysta z naszej pomocy w innym momencie. Jako opiekunowie osób cierpiących na depresję swoje wątpliwości i obawy możemy na bieżąco konsultować z psychologiem lub psychiatrą. To pomoże nam lepiej rozumieć pacjenta i adekwatnie reagować na jego potrzeby, będzie takim bezpiecznikiem dla naszych emocji, ponieważ rola osoby wspierającej jest wyzwaniem i niesie za sobą także różne obciążenia.

Pewnie jeszcze większe wyzwania stoją przed tymi, u których depresja pojawia się przy okazji ciężkiej, często nieuleczalnej choroby, na przykład choroby onkologicznej. Jest to także wielkie wyzwanie dla rodziny chorego.

Diagnoza choroby onkologicznej niewątpliwie jest kryzysem zarówno dla samego pacjenta, jak i jego rodziny. Każdy bardzo indywidualnie reaguje na taką informację. Bywa, że początkowo działamy – czy to będąc pacjentem, czy też wspierającym bliskim – zadaniowo skupiając się na licznych badaniach, wizytach u lekarzy, jak najszybszym rozpoczęciu leczenia. Stres powoduje mobilizację, aby choroba była jak najszybciej za nami. Moment załamania, czasami rozwinięcia depresji, przychodzi, gdy choroba przedłuża się, a zasoby psychiczne słabną lub są wyczerpane. Może być też tak, że mamy pozytywne rezultaty leczenia, a depresja pojawia się, gdy już nie musimy być w nieustannej gotowości i mobilizacji, i mamy przestrzeń, aby emocjonalnie dopuścić do siebie doświadczenie choroby. Z kolei bliscy pacjenta onkologicznego narażeni są na wystąpienie depresji szczególnie, gdy długotrwale opiekują się chorym i często zmuszeni są w ten sposób do ograniczenia własnych potrzeb. Taka opieka jest wyzwaniem i bywa wyczerpująca zarówno fizycznie, jak i emocjonalnie. Pewną trudnością w leczeniu depresji u pacjentów onkologicznych i ich bliskich może być fakt, że pacjenci często skupieni są tak mocno na samym leczeniu i jak najszybszym pokonaniu choroby, iż bywa, że mocno bagatelizują trudności emocjonalne, które mogą być pierwszymi objawami depresji. Podobna sytuacja dotyczy ich bliskich, którzy mocno zaangażowani w chorobę pacjenta nie dostrzegają własnych potrzeb i reakcji emocjonalnych lub też umniejszają je uznając, że najwyższym potrzebującym jest tylko pacjent, bo to on choruje. A przecież rodzina jest systemem, w którym wszyscy jego członkowie wpływają na siebie wzajemnie.

W jaki sposób społeczeństwo, każdy z nas może bardziej aktywnie zaangażować się w walkę z depresją i zmniejszyć związaną z nią stygmatyzację?

Sądzę, że to, co z pewnością może zrobić każdy z nas indywidualnie i lokalnie, to podarować ludziom wokół siebie uważność, czas, rozmowę oraz życzliwą ciekawość. Zainteresowanie drugim człowiekiem: własnym dzieckiem, starzejącym się rodzicem, koleżanką z pracy czy sąsiadem może być pierwszym, ważnym krokiem do dostrzeżenia objawów depresji. Jest to z pewnością wyzwanie w codziennym pośpiechu i gonitwie, w natłoku obowiązków. Jednak pamiętajmy, że osoby z depresją rzadko same proszą o pomoc, ukrywają swoje cierpienie w obawie przed oceną, odrzuceniem. To często choroba, która rozgrywa się za zamkniętymi drzwiami domów, pokoi. Dlatego też tak ważne jest nasze zainteresowanie innymi i to, abyśmy byli uważnymi obserwatorami codzienności. To daje szansę na zareagowanie, kiedy ktoś z naszego otoczenia mierzy się z depresją, potrzebuje pomocy, a trudno mu o nią prosić.

Zdjęcie przedstawia uśmiechniętą młodą kobietę siedzącą w fotelu

Katarzyna Mikinka, psycholog ze Szpitala Zakonu Bonifratrów w Łodzi